Photobucket

sobota, 16 lutego 2013

blisko



Poczułam dziś bliskość totalną. Na chwilę, chwileczkę wspięłam się na wyżyny mojego odczuwania i poczułam ją dogłębnie.  Zaczęłam się nad tą bliskością zastanawiać. Jedyną w swoim rodzaju: matki i dziecka. Bezwstydną, fizyczną, naturalną.  To chyba jedyna bliskość, która jest tak niekrępująca. Przyznaję - czasami jej natężenie mnie wkurza (oj wkurza!). Jednak nie dziś. Dziś czuje euforię, że mogę być z moim synem tak blisko. Wiem, że tak nie będzie zawsze.  Ten mały człowiek już zaznacza swoją niezależność.  Zaraz zacznie się oddalać, szukać swojej przestrzeni. I dobrze, tak ma być. Ma czuć, że może się bezpiecznie oddalać. 
Jedna myśl nie daje mi tylko spokoju...  Jak to możliwe, że mój syn, syneczek, synalek ukochany nie będzie potrzebował zawsze i wszędzie mnie swojej mamy? 




A tak na poważnie. To trochę mnie w środku kłuje, że taka nieograniczona, nieskrępowana  bliskość jest nam dana tylko na jakiś czas. ALE ZA TO JAKI TO CZAS! –aż wykrzyknę na koniec, żeby nie kończyć tak pesymistycznie.