Photobucket

sobota, 6 października 2012

Nie? A właśnie, że tak!



Pierwszy warsztat empatycznej komunikacji. I pierwszy raz mam głębokie przekonanie, że w trudnych sytuacjach muszę szukać wsparcia w sobie. W końcu to CZUJĘ, a nie tylko wiem.  Czuję kompetencję do samodzielnego działania.  Otworzyła się we mnie nowa przestrzeń, kiedy usłyszałam mniej więcej takie zdanie:  W porozumieniu bez przemocy słowo „nie” jest na równi ze słowem „tak”*.  I spadła ze mnie cała tona niepotrzebnych lęków. Przestałam się bać słyszeć samo „nie”, jak i wszelkich innych negacji  (dezaprobaty, niezadowolenia,  zdegustowania, zdziwienia, zszokowania…). Przestaję czuć potrzebę tłumaczenia się wszystkim ze wszystkiego, tylko po to, żeby uznali moje racje, przytaknęli, pogłaskali, a najlepiej od razu wręczyli dyplom za wzorową postawę życiową. Zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo moje wybory w najlepszym przypadku pozostaną niejasne. 

A to ten przypadek:
Ja (szczęśliwa, że buduję bliską więź z dzieckiem i zapewniam mu poczucie bezpieczeństwa, już po słowach o tym, że śpimy z Antkiem): Zresztą przez pierwsze trzy miesiące, w ogóle nie zostawialiśmy Antosia samego w pokoju, w ciągu dnia też spał w pokoju, w którym ktoś zazwyczaj był.
Ciocia:  Aż tak bardzo się o niego boisz?

Nie było sensu tłumaczyć, że się nie boję, ale… Tłumaczyłam się tak, że prawie dostałam zadyszki. I długo po rozstaniu z ciocią zastanawiałam się, czy na pewno dobrze mnie zrozumiała, nie wzięła za rozhisteryzowaną i przewrażliwioną matkę  (albo nie daj Boże, w ogóle zanegowała moje podejście)
A dziś bym się już nie tłumaczyła. I to jest progres. I to lubię!!!

P.S. Przede mną jeszcze siedem spotkań warsztatowych, już się nie mogę doczekać!

*Autorkę zdania odnaleźć można tu: http://www.wswieciezyrafy.blogspot.com/


piątek, 5 października 2012

Doroślak






Nasz syn jest doroślakiem. To autorytatywne i niezależne stwierdzenie obojga jego rodziców.
Ja stwierdziłam to wczoraj rano, kiedy  wariowaliśmy z Antkiem na łóżku.  Nagle zobaczyłam, w nim chłopca. Wieczorem usypiałam do snu bobasa, a rano obudził się mały chłopiec.
Mąż zobaczył to wieczorem. Też na łóżku podczas zabawy. Stwierdził nagle, że nasz syn wygląda jakoś inaczej,  jakby doroślej.

Widzimy codziennie, a w tym samym czasie zauważyliśmy w nim zmianę. Jest w tym coś niesamowitego. Nie mogło się przecież wydawać nam obojgu. Poczułam, że zamknęliśmy wczoraj pewien etap rodzicielstwa.  Przestaliśmy być rodzicami niemowlęcia. Idzie nowe. Już przyszło!