Pierwszy warsztat empatycznej komunikacji. I pierwszy raz mam
głębokie przekonanie, że w trudnych sytuacjach muszę szukać wsparcia w sobie. W
końcu to CZUJĘ, a nie tylko wiem. Czuję kompetencję
do samodzielnego działania. Otworzyła
się we mnie nowa przestrzeń, kiedy usłyszałam mniej więcej takie zdanie: W porozumieniu bez przemocy słowo „nie” jest na
równi ze słowem „tak”*. I spadła ze mnie
cała tona niepotrzebnych lęków. Przestałam się bać słyszeć samo „nie”, jak i
wszelkich innych negacji (dezaprobaty,
niezadowolenia, zdegustowania,
zdziwienia, zszokowania…). Przestaję czuć potrzebę tłumaczenia się wszystkim ze
wszystkiego, tylko po to, żeby uznali
moje racje, przytaknęli, pogłaskali, a najlepiej od razu wręczyli dyplom za wzorową postawę życiową. Zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo moje wybory w najlepszym przypadku pozostaną niejasne.
A to ten przypadek:
Ja (szczęśliwa, że buduję bliską więź z dzieckiem i
zapewniam mu poczucie bezpieczeństwa, już po słowach o tym, że śpimy z Antkiem):
Zresztą przez pierwsze trzy miesiące, w ogóle nie zostawialiśmy Antosia samego
w pokoju, w ciągu dnia też spał w pokoju, w którym ktoś zazwyczaj był.
Ciocia: Aż tak bardzo
się o niego boisz?
Nie było sensu tłumaczyć, że się nie boję, ale… Tłumaczyłam
się tak, że prawie dostałam zadyszki. I długo po rozstaniu z ciocią
zastanawiałam się, czy na pewno dobrze mnie zrozumiała, nie wzięła za rozhisteryzowaną i przewrażliwioną matkę (albo nie daj Boże, w ogóle zanegowała moje podejście)
A dziś bym się już nie tłumaczyła. I to jest progres. I to
lubię!!!
P.S. Przede mną jeszcze siedem spotkań warsztatowych, już się nie mogę doczekać!
*Autorkę zdania odnaleźć można tu: http://www.wswieciezyrafy.blogspot.com/
Dodam: "nie"w PbP to początek, nie koniec rozmowy.
OdpowiedzUsuńNo tak, często słysząc "nie" napotykamy opór wydawać by się mogło nie do pokonania dla dwóch stron. Chyba warto się dowiedzieć co się za tym "nie" kryje. Czekam na następne warsztaty:)
OdpowiedzUsuńja też lubię! :-D też powoli zaczynam odchodzić od zwyczajowego tłumaczenia się. :-)
OdpowiedzUsuń