Photobucket

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Męskie rozmowy


Chyba nadszedł ten czas. Muszę się przyznać, że uwielbiam podsłuchiwać, podglądać, zerkać ukratkiem…  Robię to zawsze kiedy tata Antka się nim zajmuje. Zawsze. To mój nałóg. Zamiast zająć się sobą, zajmuję się nimi. Bo mnie to fascynuje, bo ja tak nie umiem.  Jak?

Na przykład tak (podsłuchane):
„Bąbel czaisz, że jeszcze nie umiesz chodzić? To co się tutaj wyrywasz”?

(Moja wersja brzmiałaby mniej więcej tak: Antosiu, jeszcze nie umiesz chodzić i dlatego nie możesz tego dosięgnąć. Sami przyznacie – marnie. Więc więcej moich wersji nie będzie!)

Albo:
„Umowa jest taka, że jak tata zmienia pieluchę, to Antoś leży grzecznie, żeby szybko przebiegł proces. 8 miesięcy już jesteś na świecie i nie zauważyłeś, że jak leżysz grzecznie, to jest szybki proces i możesz dalej się bawić”?

Albo:
„Antoś, ale współpraca, współpraca. Pamiętaj, była umowa, jak tata zmienia pieluchę, to nie sikasz”.


Ehhh…
Od siebie mogę dodać tyle, że umowa była jak Kruszyn miał jakiś miesiąc może.  I od tego czasu taty nie obsikał. Nigdy!

Tego, co oglądam podglądając nawet nie próbuje opisać, bo nie umiem.
Perełki, takie jak powyżej skrzętnie zapisuję. Uwielbiam je!

wtorek, 7 sierpnia 2012

...

Są takie momenty kiedy całą mnie zalewa. Rozsadza od środka, ogłupia i cieszy jak cholera. Co? No duma.  Ta największa z możliwych. Bo, że na co dzień jestem dumna z syna mego jedynego, to już pisałam ostatnio. Teraz będzie o tej największej z możliwych. Tej, co to trwa ułamek sekundy, uderza we mnie z całych sił i znika. Ale błogą radość pozostawia po sobie na długo.

Pojawia się zawsze, kiedy Antek mnie zaskakuje. Coraz więcej jest takich, bo i Mały coraz więcej umie. Pierwszy raz zaskoczył nas na spacerze. Miał około 2 miesięcy.  Leżał jeszcze płasko, jak naleśnik, nie umiał chwytać. Aż tu nagle trzyma sobie smoka w rączce. Skubaniec zidentyfikował intruza (nie przepada za smoczkiem), chwycił i wyciągnął z buzi. Uczuliśmy ten moment salwami radości. Dobrze, że towarzyszący nam znajomi wczuli się z klimat i świętowali z nami.

Potem był moment kiedy Kruszyn wstał. Jeszcze nie na wyprostowanych nóżkach, ale klęknął na łóżku przy kaloryferze. Bawili się z mężem na łóżku. A, że mąż mój śpiochem jest największym jakiego znam (jakie szczęście, że Antek odziedziczył po nim to zamiłowanie!) to sam nie wiedział, kiedy zamknęły mu się oczy.
I co zobaczył, gdy je otworzył? Spionizowanego, uśmiechniętego malca przy kaloryferze. Zdążyłam przybiec z drugiego pokoju, żeby na własne oczy podziwiać to cudo. Odtańczyłam taniec radości, a mały patrzył na mnie z uśmiechniętą gębą mega radochą w oczach.

No i w końcu wstał zupełnie.  Leżał w łóżeczku, ja uganiałam się za mopem. Skończyłam myć podłogę i wiadro odłożyłam koło łóżka. Wyszłam na chwilę do kuchni. Antek rzecz jasna nie byłby sobą, gdyby przepuścił taką okazję. Wracam, a Mały stoi na własnych nóżkach a w rączce trzyma kij od mopa. Zdębiałam. Dopiero co skończył sześć miesięcy i jeszcze nie siedział. O stanie go nawet nie podejrzewałam.

Takie momenty rekompensują mi zmęczenie czy trudy pojawiające się na drodze macierzyństwa. Swoją drogą tak myślę teraz, że niewiele jest w życiu rzeczy, które potrafią wywoływać w nas tak skrajne emocje niemalże w jednej chwili. Ja na szczęście należę do tej kategorii mam, że uśmiech, radość, czasem sam gest Małego potrafi postawić mnie na nogi w chwilach kryzysów. I niech trwa ten stan rzeczy. Mam nadzieje, że nie tylko u mnie!

p.s. Rodzicielska duma naprawdę nie zna granic!

http://www.condenaststore.com