Wróciliśmy z wakacji.
Niestety nie takich we trójkę. Tym
razem wersja minimum: Antek i ja. Było i dobrze, i źle, i beztrosko, i nerwowo, i smutno, i
wesoło, i łatwo, i trudno. Ale zawsze
słonecznie! Skąd ten wachlarz emocji? A no stąd, że:
(te bardziej negatywne, coby na pozytywach skończyć)
- to pierwszy mój dłuższy wyjazd z synem (pakowanie
przerosło nawet mnie, planowo-logistyczną terrorystko-masochistkę)
- wakacje były z jogą, podczas której mój syn zostawał z
opiekunką, czyli pierwszą obcą osobą w jego życiu (zajęcia 3 razy dziennie, to
dla mnie było za dużo bez niego, w drugą stronę trudno mi myśleć. Ale Mały był
dzielny. Mam nawet wysoce prawdopodobne przypuszczenie, że te rozłąki były
trudniejsze dla mnie niż dla niego)
- nie jestem jakąś zaawansowaną joginką, ani tym bardziej
sportsmenką, więc intensywność zajęć dawała się w moim ciele i umyśle odczuć
czasem bardzo mocno.
(no to teraz te pozytywy)
- poznałam fantastycznych rodziców (jeszcze bardziej
fantastycznych dzieci), od których mnóstwo się nauczyłam (i wiele podpatrzyłam)
- prowadziłam fajne, długie, rozwijające rozmowy (udana rozmowa,
to to, co tygryski lubią najbardziej)
- jadłam przepyszne jedzenie
- przez tydzień mieszkałam w urokliwym domu wysoko w górach
(jak wdrapaliśmy się tam w poniedziałek, to nie spełzliśmy aż do niedzieli)
- wysiłek fizyczny pozwolił mi w konsekwencji poczuć się lekko i
uwolnić niepotrzebne myśli – jednym słowem naprawdę odpocząć
- wróciłam z nowymi pomysłami, siłami, znajomościami
Mimo trudnych aspektów wyjazd zaliczam do bardo udanych.
Czas między zajęciami spędziliśmy z Antkiem intensywnie razem. Były spacery po
lesie, beztroskie bujanie w hamaku, poznawanie nowych smaków, zapachów, emocji.
I to co w wakacjach cenię sobie najbardziej: zapomnienie się. Tylko z rzadka
docierały do mojej świadomości sygnały o tym, że na dole jest inny świat, inne
życie, miasto, pośpiech, hałas… Byłam na górze i nie bardzo obchodziło mnie
to, co dzieje się gdzieś w dole… Gdyby
tak można było zostać ponad tym wszystkim!!!
Cudnie :)
OdpowiedzUsuńJa mam problem z pakowaniem się i wypakowywaniem - bardzo tego nie lubię, baaardzo!
Czy to nie jest Sopatowiec?
OdpowiedzUsuńTak Sopatowiec:)
UsuńMoja przyjaciółka jeździ tam na obóz jogi. W tym roku jednak nie była.
Usuń