Photobucket

niedziela, 2 września 2012

Wysoko i jeszcze wyżej


Wróciliśmy z wakacji.  Niestety nie takich we trójkę.  Tym razem  wersja minimum: Antek i ja. Było i dobrze,  i źle, i beztrosko, i nerwowo, i smutno, i wesoło, i łatwo, i trudno.  Ale zawsze słonecznie! Skąd ten wachlarz emocji? A no stąd, że:

(te bardziej negatywne, coby na pozytywach skończyć)
- to pierwszy mój dłuższy wyjazd z synem (pakowanie przerosło nawet mnie, planowo-logistyczną terrorystko-masochistkę)
- wakacje były z jogą, podczas której mój syn zostawał z opiekunką, czyli pierwszą obcą osobą w jego życiu (zajęcia 3 razy dziennie, to dla mnie było za dużo bez niego, w drugą stronę trudno mi myśleć. Ale Mały był dzielny. Mam nawet wysoce prawdopodobne przypuszczenie, że te rozłąki były trudniejsze dla mnie niż dla niego)
- nie jestem jakąś zaawansowaną joginką, ani tym bardziej sportsmenką, więc intensywność zajęć dawała się w moim ciele i umyśle odczuć czasem bardzo mocno.

(no to teraz te pozytywy)
- poznałam fantastycznych rodziców (jeszcze bardziej fantastycznych dzieci), od których mnóstwo się nauczyłam (i wiele podpatrzyłam)
- prowadziłam fajne, długie, rozwijające rozmowy (udana rozmowa, to to, co tygryski lubią najbardziej)
- jadłam przepyszne jedzenie
- przez tydzień mieszkałam w urokliwym domu wysoko w górach (jak wdrapaliśmy się tam w poniedziałek, to nie spełzliśmy aż do niedzieli)
- wysiłek fizyczny  pozwolił mi w konsekwencji poczuć się lekko i uwolnić niepotrzebne myśli – jednym słowem naprawdę odpocząć
- wróciłam z nowymi pomysłami, siłami, znajomościami

Mimo trudnych aspektów wyjazd zaliczam do bardo udanych. Czas między zajęciami spędziliśmy z Antkiem intensywnie razem. Były spacery po lesie, beztroskie bujanie w hamaku, poznawanie nowych smaków, zapachów, emocji. I to co w wakacjach cenię sobie najbardziej: zapomnienie się. Tylko z rzadka docierały do mojej świadomości sygnały o tym, że na dole jest inny świat, inne życie, miasto, pośpiech,  hałas…  Byłam na górze i nie bardzo obchodziło mnie to, co dzieje się  gdzieś w dole… Gdyby tak można było zostać ponad tym wszystkim!!!















4 komentarze:

  1. Cudnie :)
    Ja mam problem z pakowaniem się i wypakowywaniem - bardzo tego nie lubię, baaardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Moja przyjaciółka jeździ tam na obóz jogi. W tym roku jednak nie była.

      Usuń