Natknęłam się ostatnio na typową portalową
wyliczankę-zapchaj dziurę. Rzecz o siedmiu największych grzechach współczesnych
mam:
Temat, jak to często w przypadku takich wyliczanek bywa, potraktowany
trywialnie. Do tego jeszcze krytycznie i
prześmiewczo. Takie są chyba cele podobnych „artykułów”. Obśmiewają, krytykują, denerwują, szufladkują...
Wywołują dyskusję w komentarzach. W tym przypadku głos zabierają „skrytykowane”
mamy, zwolenniczki eko i rodzicielstwa bliskości. Oraz te stojące po drugiej
stronie barykady, ceniące bardziej komfort i wygodę. Pierwsze bronią swoich
poglądów, drugie jeszcze bardziej niż artykuł wyśmiewają „eko mamy”. Denerwują
mnie takie artykuły i sztucznie wywoływane dyskusje. Ale rozumiem, że każdy
portal walczy o statystki i kolejne kliknięcia...
Ale do sedna:) Zobaczyłam siebie w tym tekście,
rodzicielstwo bliskości to zdecydowanie to, co ja czuję najbardziej. Po mimo
świadomości banalności treści poczułam się dotknięta. Skłoniło mnie to do
refleksji i… utwierdziło w słuszności moich życiowych wyborów. Wyszło na to, że
w naszym domu nie ma podziału na sposób wychowania i sposób życia. W tym
względzie panuje miła harmonia. Wychowujemy tak, jak żyjemy. I najważniejsze
czym się kierujemy to intuicja.
Nie czuję potrzeby polemizowania z innymi na temat tego, jak
wychowujemy. Nie czuję też potrzeby krytykowania innych metod wychowawczych. Fajnie, że są! Skłaniają do refleksji i tak
jak w moim przypadku pomagają utwierdzić się w swoich przekonaniach:) Nie
bardzo rozumiem po co wdawać się w jałowe dyskusje i przedstawiać swoje argumenty tym, którzy nie
są nimi w ogóle zainteresowani. No chyba, że ktoś jest autentycznie ciekawy
drugiej strony i otwarty na merytoryczną dyskusję, to bardzo proszę!
Karola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz