Podobno często jest tak, że kobiety po urodzeniu dziecka
dowiadują się wiele nowego o sobie, swojej sile, możliwościach,
umiejętnościach. Zwłaszcza w tych trudnych
pierwszych miesiącach, kiedy maluch i mama to struktura wręcz nierozerwalna. Po mimo tego, że Antek urodził się pół roku
temu do niedawna niczego podobnego nie doświadczyłam. Może dlatego, że aktywnie
współuczestniczyłam w wychowaniu dzieci mojego rodzeństwa. Wiedziałam więc
mniej więcej jak to wygląda. Na szczęście dla mnie okazał się, że wiem raczej
więcej niż mniej. Ale…
Od
dwóch tygodni chwilowo jestem samotną matką. Mąż wyjechał do pracy do innego miasta. Ten
stan potrwa jeszcze kilka tygodni. Wraca tylko na weekendy. Ile ja się przez
ten tydzień nauczyłam o sobie! Bałam się tego czasu, bo mąż jest dla mnie dużym
odciążeniem, zwłaszcza piątej nad ranem,
kiedy Antoś budzi się z rozkosznym uśmiechem: jestem gotowy do zabawy, a wy? Ja
jestem strasznym śpiochem i o piątej rano zdecydowanie potrzebuję jeszcze kilka
godzin snu. Już widziałam siebie wiszącą
na telefonie i gderającą, że nie mam siły. Czasami się to zdarza. Pytam wtedy męża kiedy wróci i jakoś w myślach
rozkładam siły do jego powrotu. Ale
kiedy wraca na chwilę odpuszczam wszystko, wciskam reset. Chwilę potem jadę dalej. Delikatnie mówiąc
zachwycona jego wyjazdem nie byłam.
Tak
więc teraz w pojedynkę lawiruję między ogarnianiem „całego tego bałaganu” i
chwilkami tylko dla siebie. Jakoś sobie
radzę. Siła wyższa - muszę. Ale zaskoczyłam samą siebie, bo nie narzekam, nie
wydzwaniam. O dziwo było mi trudniej,
kiedy mąż był obok. Podświadomie czekałam codziennie na jego powrót, wkurzając
się dlaczego jeszcze go nie ma (a nigdy nie wiem, o której wróci, bo ma
nienormowany czas pracy). To wkurzenie zabierało mi energię i siły. Ciągle było gdzieś w tyle głowy, czy raczej w
moim ciele obecne. To męczy. Teraz się nie wkurzam. Energię potrzebną do
wkurzania pożytkuję znacznie rozważniej. Dzięki temu daję radę. Jak będziemy
znów we trójkę, nie wrócę do starych nawyków.
Moje drugie
odkrycie znacznie miej głębokie. Za to kolorowe, wesołe i papierowe. Ale też
pouczające, a jakże! Zamówiłam bezpłatną prenumeratę nowego magazynu Wiem! Dwa
pierwsze numery już leżą na moim stole. Zapowiada się naprawdę ciekawe pismo.
Znak jakości: Zuza Ziomecka, którą bardzo lubię. Żałowałam, że zdążyłam kupić
tylko dwa numery Gagi pod jej przewodnictwem. Nowa wersja gazety raczej nie
przypadła mi do gustu. Stąd moja radość na wieść o nowym wydawnictwie, którego
naczelną jest właśnie Zuza. Poniżej dwa egzemplarze prosto z mojego kuchennego stołu.
Uf!! Zdążyłam zanim Antek się obudził!!
post dał mi trochę do myślenia, dzielna kobieta z Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńprzynajmniej się staram:) Dzięki!
Usuń