Photobucket

środa, 18 lipca 2012

Odkrycia


   Podobno często jest tak, że kobiety po urodzeniu dziecka dowiadują się wiele nowego o sobie, swojej sile, możliwościach, umiejętnościach. Zwłaszcza  w tych trudnych pierwszych miesiącach, kiedy maluch i mama to struktura wręcz nierozerwalna.  Po mimo tego, że Antek urodził się pół roku temu do niedawna niczego podobnego nie doświadczyłam. Może dlatego, że aktywnie współuczestniczyłam w wychowaniu dzieci mojego rodzeństwa. Wiedziałam więc mniej więcej jak to wygląda. Na szczęście dla mnie okazał się, że wiem raczej więcej niż mniej.  Ale…
    Od dwóch tygodni chwilowo jestem samotną matką.  Mąż wyjechał do pracy do innego miasta. Ten stan potrwa jeszcze kilka tygodni. Wraca tylko na weekendy. Ile ja się przez ten tydzień nauczyłam o sobie! Bałam się tego czasu, bo mąż jest dla mnie dużym odciążeniem, zwłaszcza piątej  nad ranem, kiedy Antoś budzi się z rozkosznym uśmiechem: jestem gotowy do zabawy, a wy? Ja jestem strasznym śpiochem i o piątej rano zdecydowanie potrzebuję jeszcze kilka godzin snu.  Już widziałam siebie wiszącą na telefonie i gderającą, że nie mam siły. Czasami się to zdarza.  Pytam wtedy męża kiedy wróci i jakoś w myślach rozkładam siły do jego powrotu.  Ale kiedy wraca na chwilę odpuszczam wszystko, wciskam reset.  Chwilę potem jadę dalej. Delikatnie mówiąc zachwycona jego wyjazdem nie byłam.
    Tak więc teraz w pojedynkę lawiruję między ogarnianiem „całego tego bałaganu” i chwilkami tylko dla siebie.  Jakoś sobie radzę. Siła wyższa - muszę. Ale zaskoczyłam samą siebie, bo nie narzekam, nie wydzwaniam.  O dziwo było mi trudniej, kiedy mąż był obok. Podświadomie czekałam codziennie na jego powrót, wkurzając się dlaczego jeszcze go nie ma (a nigdy nie wiem, o której wróci, bo ma nienormowany czas pracy). To wkurzenie zabierało mi energię i siły.  Ciągle było gdzieś w tyle głowy, czy raczej w moim ciele obecne. To męczy. Teraz się nie wkurzam. Energię potrzebną do wkurzania pożytkuję znacznie rozważniej. Dzięki temu daję radę. Jak będziemy znów we trójkę, nie wrócę do starych nawyków.
    Moje drugie odkrycie znacznie miej głębokie. Za to kolorowe, wesołe i papierowe. Ale też pouczające, a jakże! Zamówiłam bezpłatną prenumeratę nowego magazynu Wiem! Dwa pierwsze numery już leżą na moim stole. Zapowiada się naprawdę ciekawe pismo. Znak jakości: Zuza Ziomecka, którą bardzo lubię. Żałowałam, że zdążyłam kupić tylko dwa numery Gagi pod jej przewodnictwem. Nowa wersja gazety raczej nie przypadła mi do gustu. Stąd moja radość na wieść o nowym wydawnictwie, którego naczelną jest właśnie Zuza. Poniżej dwa egzemplarze prosto z mojego kuchennego stołu.

                

Uf!! Zdążyłam zanim Antek się obudził!!


2 komentarze: